wtorek, 24 listopada 2009

Niebieskie oczko


Dwie przemiłe blogerki skierowały ostatnio swoje niebieskie oczka na mój blog i postanowiły go wyróżnić w ramach zabawy – polegającej na rozpromowaniu jak największej liczby blogów.
Aga-aa, Dziwnograj – serdecznie dziękuję!


Zasady zabawy są takie:
• Opublikuj znaczek na swoim blogu z komentarzem zachęcającym i linkiem do osoby, od której go otrzymałaś/otrzymałeś
• Przekaż go do 10 osób z prośbą o opublikowanie zasad.
• Osoby, które odbiorą znaczek proszone są o zostawienie komentarza.
Kochani mile będziecie widziani w gronie stałych gości - obserwujących blog.
Zasadą powyższej premii jest poznanie jak największej liczby blogów, a zostawienie swojej wizytówki jest dla Ciebie reklamą i zachęceniem do odwiedzenia Twojego bloga. Myślę, że każdy z nas marzy o jak największej liczbie gości.

Zgodnie z zasadami zabawy i ja zapraszam do odwiedzenia następnych blogów. Nie mogę niestety napisać, że musiałam te blogi losować z tysięcy, choć chciałabym. Niestety ograniczone możliwości czasowe dają ograniczone możliwości poznawcze, ale powolutku, powolutku odkrywam w kulinarnej i nie tylko blogosferze coraz więcej perełek. Nie wyróżniłam eksperymentalnie i in the jar tylko dlatego, że kłóciłoby się to z celem zabawy.
Oto moje wyróżnienia:

EkoQuchnia – za całokształt a przede wszystkim misję
Lu is a foodie - za podejście do jedzenia i najważniejsze odżywiania
Pasta i basta – za ponadprzeciętne makarony
Strawberries from Poland – za klimat
Trufla – zo to że jest o jedzeniu – lecz nieco inaczej
Bajeczna Fabryka – za to że tak pięknie bloguje dla dzieci
Bea w kuchni – za dyniowe świętowanie, za dyniowe cudeńka i za całokształt
Mirabelkowy blog – za uświadomienie mnie że istnieje kuchnia amerykańska ;) i za razowa tarte z orzechami i czarna czekoladą ;))
Kucharzenie Jagny – za swojską atmosferę
Eat after reading – za profesjonalne i męskie podejście do sprawy ;)

czwartek, 19 listopada 2009

Czy Misie lubią dynię?

Nie wiem, ale na pewno:

"Dzieci lubią misie,
Misie lubią dzieci."

Jak ktoś nie wie skąd to cytat, to ma problem i niech się nawet nie przyznaje! :)

A czemu tak u mnie misiowo? To dlatego, że niedługo Dzień Pluszowego Misia - 25 listopada, a na dodatek, jest taki jeden słodki blog, który z tej okazji organizuje konkurs dla małych i dla dużych - zajrzyjcie do Bajeczej Fabryki po więcej szczegółów.

Niestety mój Mały jest za mały by narysować misia, dlatego mamusia bierze udział w konkursie o brelok "Misio- Krzysio", którym da się Małemu pobawić :D

A co do tego ma dynia? Ano nic, ale akurat taki dyniowy przysmaczek dzisiaj popełniłam i wydaje mi się, że jak nie każdy to na pewno większość Misiów lubi mięciutką i puszystą dynię schrupać.


Dyniowy przysmak


Składniki na 4-6 porcji
1 duża dynia piżmowa (butternut squash)
Garść razowej bułki tartej
Sól morska, pieprz świeżo mielony
Listki z kilku gałązek tymianku
Szczypta płatków suszonego chilli
Garść świeżo startego parmezanu
Oliwa z oliwek
Ocet balsamiczny

Dynię umyj i gotuj (nieobraną) 1 godzine i 15 minut (do miękkości - mozna sprawdzic czy nóż lekko wchodzi) w osolonej wodzie (ja ugotowałam w szybkowarze - 40 minut, troche sie za bardzo ugotowała) przykrytą pokrywka lub talerzem aby była zanurzona.
W tak zwanym międzyczasie przygotuj pangrattato - na oliwie usmaż bułke tartą z solą, pieprzem i chilli.
Ugotowaną dynię odcedź, przekrój na pół, wyjmij pestki na sitko i opłucz je pod silnym strumieniem zimnej wody. Smaz pestki powoli na małej ilości oliwy.
Dynię pokrój w duże kawałki i przełóż na talerz.
Po kilku minutach smażenia pestek przykręć ogień na bardzo mały, dodaj do pestek pangrattato, wymieszaj, mieszając dodaj powoli parmezan.
Dynię skrop oliwą i octem, możesz dodać posiekana pietruszke lub bazylię.
Pestki z bułką i parmezanem, gdy są już gotowe podaj na małym talerzyku obok lub posyp nimi dynię.

Danie jest dobre na starter lub jako warzywo do dań mięsnych, ja schrupałam po prostu z kromką chleba razowego z masłem na kolację.

Smacznego!

Uwagi:
mi pestki wyszły jednak trochę twarde, nie wiem czy to zamierzone przez Jamiego, nigdy wczesniej nie jadłam pestek dyni w łupinkach... dały się zjeść, ale nie do końca współgrały z maślaną dynią...

*Przepis pochodzi z książki "Cook with Jamie" Jamiego Olivera

czwartek, 12 listopada 2009

Sałatka dla zmysłów - czyli orzechy z przymrużeniem oka



Moją pierwszą i nie ostatnią (mam nadzieję) propozycją na Orzechowy Tydzień jest ta zmysłowa sałatka, która nie będę ukrywać nie jest moją kompozycją a tylko wariacją na temat ponad stuletniego klasyku – sałatki Waldorf.

Chciałabym sie tu rozpisać na temat bogatych właściwości orzechów, ale zrobiła to już gospodyni orzechowego tygodnia – Zawszepolka i nie mam nic do dodania, dlatego postanowiłam ugryźć temat z innej strony – erotycznej, bowiem orzechy jak i inne składniki dzisiejszej sałatki to wyśmienite afrodyzjaki!

Orzechy
Od dawna ceniono je jako afrodyzjaki. Dla starożytnych Greków i Rzymian były symbolem płodności. Do dziś uzywane są przez niektóre plemiona afrykańskie w charakterze lekarstwa na męską płodność. Szczególne właściwości przypisuje się orzechom laskowym, włoskim i pistacjowym. Dziś wiadomo, że zarówno orzechy jak i migdały dostarczają organizmowi dużych ilości witamin z grupy B, witaminę młodości E, oraz magnezu, które wywierają bardzo duzy wpływ na nasze samopoczucie, a także na udane życie seksualne.

Seler naciowy
Wprawia w dobry humor i pobudza pracę gruczołów płciowych. W romantycznej kolacji nie powinno więc zabraknąć sałatki z tego warzywa. Potrawa ta z pewnością zaostrzy zakochanym apetyt na seks.

Jabłka
Symbol pokusy, ale również płodności. Zawsze kojarzono je z miłością i małżeństwem. Obfituja w niezwykle ważne dla naszego organizmu składniki odżywcze. Jedząc jabłko każdego dnia, na pewno unikniesz wizyt u lekarza – twierdzą Anglicy. I mają rację.

Teksty pochodzą z książki - „Kuchnia erotyczna” Barbara Jakimowicz-Klein

Zachęcam więc do zmysłowej uczty! ;)

Sałatka Waldorf

Składniki na 2 porcje
½ szklanki posiekanego selera naciowego
½ szklanki drobno pokrojonego jabłka, skropionego sokiem z cytryny
½ szklanki posiaknych orzechów, namoczonych wcześniej na kilka godzin w zimnej wodzie
¼ szklanki rodzynek namoczonych wcześniej na kilka godzin w zimnej wodzie
Sól i pieprz
2-3 łyżki jogurtu naturalnego

Wszystkie składniki wymieszać i podawać na sałacie.



Smacznego!

środa, 11 listopada 2009

Vegan chilli & kasha ;)

Niestety nie zdążyłam z zupą na akcję zupną ale z przyjemnością stwierdzam, że tym przepisem załapię się jeszcze na akcję wegetariańską.

A mam dzis dla was wegańskie chilli - fajne na jesień, bo rozgrzewające, mogłabym napisać że szybkie w przygotowaniu gdybym nie podkiełkowała jego składników, ale kiełkuję - bo tak jest zdrowiej.

Potrawa ta jest bardzo łatwa i dość zmienna więc nie zwsze taka sama, przeważnie robię chilli z zielonej soczewicy, najładniej wygląda z soczewicą dupuy. Dziś natomiast zrobiłam chilli z fasolki mung.

Tutaj podkiełkowana fasola mung:



Wegańskie chilli

2,5 szklanki (200ml) podkiełkowanej fasolki mung lub zielonej soczewicy
1 szkalnka (200ml) podkiełkowanej fasoli czerwonej lub fasola z puszki (ja dzis użyłam białej ale wolę czerwoną)
1 duża cebula, posiekana
4 ząbki czosnku, posiekane
1 papryka, pokrojona
1 puszka pomidorów pokrojonych
1 szklanka bulionu warzywnego (może być woda)
1 łyżeczka kuminu i tyle samo majeranku suszonego
Przyprawa chilli - ile kto lubi
Sól, pieprz
Oliwa
Natka pietruszki lub szczypiorek
Kasza, najlepiej gryczana

Cebulę i czosnek podsmaż na oliwie, dodaj paprykę, chwilę podsmaż. Dodaj resztę składników oprócz zieleniny i kaszy i gotuj aż fasola i/lub soczewica będą miękkie.
Kaszę ugotuj według przepisu na opakowaniu.
Chilli podawaj z kaszą, posypane zieleniną.

Wersja nie wegańska ale wegetariańska może zwierać również dodany na koniec parmezan lub podanie dania z kulką jogurtu naturalnego - greckiego.


Smacznego!

*Przepis bierze udział w akcji:

wtorek, 3 listopada 2009

Crostata di porri

Jest takie chińskie przysłowie:
Niezależnie od tego, kto był ojcem choroby –zła dieta była na pewno jej matką.
Dlatego w swojej kuchni staram sie nie używać białej mąki i cukru, dlatego ograniczam nabiał i nie pijam mleka, dlatego ograniczam mięso, dlatego staram się gotowac dla mojej rodziny jak najlepiej.

Nie będę tu pisała, co ja uważam za słuszne, teorii na temat zdrowego odżywiania jest wiele, a każdy powinien szukać własnej drogi, ważne jednak, by mieć świadomość, że to co jemy ma zasadniczy wpływ na nasze zdrowie teraz i w przyszłości, na to chciałam zwrócić dziś uwagę.
Nawet drobne zmiany na lepsze dają rezultaty, zachęcam!

A teraz - nasza jesienna kolacja, zapraszam! ;)

Tarta razowa z porami


Ciasto

300g mąki pszennej razowej
1 łyżeczka soli
1 żółtko (białko zachować do masy)
125g masła
7 łyzek wody

Mąkę i sól posiekaj z masłem o temperaturze pokojowej, dodaj żółtko i wodę i zagnieć kruche ciasto.
Wyłóż nim formę na tartę razem z brzegiem formy, włóż do lodówki na czas przygotowania masy lub dłużej.


Masa

1kg porów
4 łyżki masła
sól, pieprz czarny
1 łyżka stołowa mąki pszennej razowej
200ml gorącego mleka sojowego
1 białko
4 łyżki świeżo startego sera gruyere (niestety nie dostałam, użyłam mature cheddar)
2 łyżki świeżo startego parmezanu

Białe części porów pokrój drobno i smaż w 3 łyzkach masła na wolnym ogniu okolo 15 minut, przypraw solą i pieprzem i odstaw.
1 łyżkę masła stop w małym rondlu, dodaj mąkę i smaż 2 minuty, mieszając. Dodawaj po trochu mleko, stale mieszając do uzyskania gładkiego, dość gęstego beszamelu.
Białko ubij na sztywną pianę, połącz z porami, beszamelem i serem gruyere, dopraw masę solą i pieprzem.

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni (160 jeśli z termoobiegiem) włóż formę z kruchym ciastem na 10 minut.
Wyjmij ciasto z piekarnika i nałóż masę, posyp parmezanem, piecz około 35 minut, podawaj gorący z sałatą!



Smacznego!

*Podaję ilości na zwykłą forme do tarty, choć ja piekłam w malutkiej, z połowy składników.
**Przepis zainspirowany przepisem na Placek z porem z książki "Kuchnia Włoska"

Przepis bierze udział w akcji Dni kuchni wegetariańśkiej.

niedziela, 1 listopada 2009

Mój pierwszy raz

No i stało się.
Powstał Ten pierwszy...
nie jest idealny, wiem, za mokry, za mało może wyrósł...
(chyba zakwas za młody)
ale i tak jest piękny!
Pięknie pachnie,
smakuje bosko, sam lub z masłem, nic więcej nie potrzeba.
O Takim właśnie marzyłam.
i już się cieszę, że każdy następny będzie jeszcze lepszy,
będę próbować innych
ale to Ten jest moim codziennym
zawsze to wiedziałam, dlatego zaczełam od Niego.

Podziękowania należą się:
Lisce - za przepis na zakwas
Patrycji - za przepis na Ten właśnie,
Lisce, Tatter, Małgorzacie - za podstawy teoretyczne :)
(z których rad na pewno nie raz jeszcze skorzystam)

Dziękuję!

Chleb żytni razowy


Nie jest ze słonecznikiem, bo przejęta pieczeniem pierwszego w życiu chleba na zakwasie, zapomniałam go dodać ;) Piekłam kiedyś chleby drożdżowe, ale to nie to...
Niestety nie wytrzymałam 10 godzin i po 5,5 został pokrojony, nie żałuję, ale przy następnym już poczekam :) To jedyne odstępstwa od przepisu Patrycji jakie popełniłam.


Zaczyn:
50g zakwasu żytniego razowego
150g maki żytniej razowej (100%)
300g wody

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, szczelnie przykryć i zostawić na 12-24 godziny.Po tym czasie zaczyn jest gotowy do użycia.

Ciasto właściwe:

320g zaczynu
280g wody
480g mąki żytniej razowej
10g soli (użyłam Maldon)

Do zaczynu dodać wodę i dobrze wymieszać. Dodać mąkę i sól.
Krótko (2-3min.) wyrobić dość luźne i lepkie ciasto.
Przełożyć do naoliwionej i wysypanej otrębami, przykryć naoliwioną folią i odstawić w ciepłe miejsce, do wyrośnięcia (ok.28st.C)
Gdy chleb wyrośnie 1/2 cm ponad foremkę, jego wierzch posmarować oliwą, włożyć do pieca nagrzanego do 210st.C, piec 15minut.
Po tym czasie temp. zmniejszyć do 190st.C i piec kolejne 40-45min.
Studzić na kratce ok. 10 godz., kroić po zupełnym ostygnięciu.
Smacznego!