piątek, 21 sierpnia 2009

Jarmuż. Warzywo zapomniane.

Kto używa w kuchni jarmużu? Pytam, bo używać warto, jest przepełniony witaminami, minerałami i przeciwutleniaczami (podobno wit. C jest więcej tylko w papryce i natce pietruszki), a na dodatek lubi zimny klimat i najlepiej smakuje po przymrozkach - więc wtedy kiedy innych warzyw sezonowych juz brakuje.



Jarmużowi powiedzmy tak! ...i zaprośmy go do swoich kuchni...



Pesto z jarmużu i razowe świderki

Pół główki małego jarmużu
Garść łuskanych pistacji, namoczonych na kilka godzin
Oliwa z oliwek
1/3 papryczki chilli
Sok z cytryny
Sól, pieprz
Makaron razowy świderki, ilość na 2 porcje

Liście jarmużu dokładnie umyj i wytnij twarde ogonki i grube nerwy, wrzuć na osolony wrzątek na chwilę, odcedź. Pistacje obierz, papryczkę drobniutko posiekaj. Zmiel lub zmiksuj pistacje z jarmużem i oliwą. Oliwą można sterować konsystencją sosu. Dopraw sos sokiem z cytryny, solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Makaron ugotuj wg przepisu na opakowaniu.
Rozgrzej troszkę oliwy na patelni, dodaj papryczkę, sos pesto i po chwili makaron i wymieszaj, natychmiast podawaj.


Czipsy jarmużowe

Jarmuż
Oliwa
Sól
Ocet balsamiczny (opcjonalnie)

Jarmuż dobrze opłucz, wytnij twarde ogonki i grube nerwy i porwij na kawałki wielkości czipsa, przełóż do miski, posól, skrop oliwą, skrop octem (jeśli lubisz
ocet).Rozłóż czipsy na blasze piekarnikowej w jednej warstwie i piecz w temperaturze 190 stopni C około 15 minut - powinny byc chrupiące, lecz nie brązowe, bo będą gorzkie.
Czipsy można przyprawić wedle własnego smaku - papryką, parmezanem, pieprzem.

Są niesamowicie chrupiące i bardzo wyraziste w smaku.






Przepis widziałam kiedyś w telewizji, teraz znalazłam wygooglowując "kale chips" - pojawia się wiele stron.

Smacznego!

niedziela, 9 sierpnia 2009

Idealne śniadanie

Co prawda mamy wieczór, ale blogująca młoda mama tylko czasami ma czas zrobić zdjęcie tego co ugotowała i tylko czasami znajduje czas żeby o tym napisać :)

A chciałam napisać o idealnym śniadanku dla maluchów (jak nie idealnym to na pewno lepszym niż gotowe kaszki z torebki)

Tak obecnie wygląda przeważnie kaszka mojego syna (6 miesięcy):

Skład
- ziarno - proso (kasza jaglana), ryż lub komosa ryżowa (kwinoa) - żeby było bezglutenowo
- owoc suszony - morele na początek, teraz już śliwki, ale dojdą i inne
- owoc świeży lub sok, na początek jabłka, dzika róża, jagody, później gruszki, maliny, morele, itd.
- tłuszcz - opcjonalnie

- z wiekiem dojdą pestki i orzechy

Przygotowanie
Ziarno (kaszę) należy bardzo dobrze wypłukać, warto też na kilka godzin namoczyć przed gotowaniem i dodac do moczenia kilka kropel cytryny (żeby pozbyc sie fitynianów). Najmniejszym dzieciom gotujemy kasze długo, aż się rozgotują, potem blendujemy i przecieramy przez sitko. Jeden rodzaj zboża wystarczy na jeden posiłek.
Suszony owoc również moczymy, jeśli suszony był na słońcu, można go dodać z wodą, w kórej się moczył, z owoców suszonych przemysłowo wodę lepiej odlać, bo były one konserwowane chemicznie.
Kawałek owocu lu
b sok dodajemy do ostudzonej już kaszki, aby nie zniszczyć witaminy C.
Owoce suszone i świeże również blendujemy i/lub przecieramy przez sito.
Do ostudzonej kaszki dodajemy tłuszcz zimnotłoczony, ja jeśli juz dodaję tłuszcz do kaszki to przeważnie masło, więc dodaje do ciepłej kaszy, by mogło się rozpuścić, czasami dodaję zimnotłoczony olej (słonecznikowy lub z oliwek) wtedy dodaję do ostudzonej kaszki, by nie tracił swoich cennych
aściwości.

Dlaczego?
Tak przyrządzona kaszka obfituje w naturalne, a więc najlepiej przyswajalne witaminy i minerały, szczególnie żelazo, niezbędne dla rozwoju naszych maluszków, bo mniej więcej w wieku pół roku kończą się zapasy żelaza od mamusi.



Smacznego i na zdrowie dla naszych maluszków!






sobota, 8 sierpnia 2009

Deser dla najmłodszych


Owoce dla mojego sześciomiesięcznego synka najczęściej prażę w malutkiej ilości wody i blenduję na gładką masę, czasem z dodatkiem jakiegoś ziarna lub kaszki, bo nie przepada on za surowymi. Ostatnio jakoś wlało mi się więcej wody i oprócz owoców powstał i kompot jabłkowo - jagodowy. Zachowałam go i na drugi dzień na deser była zupełna nowość - pierwszy w jego życiu kisiel. Wyszedł kwaskowy, pyszny. Oczywiście nie słodziłam niczym, ale starszym dzieciom można dosłodzić lecz lepiej zamiast cukru użyć miodu (po ukończeniu roku życia), słodu lub syropu klonowego.

Ugotowanie kiślu domową metodą jest bajecznie proste, należy zagotować kompot, a kilka łyżek zimnej wody wymieszać z łyżką (ilość mniej więcej na 180ml kompotu, zależy jeszcze od użytej skrobii i pożądanej konsystencji) mąki ziemniaczanej lub skrobii kukurydzianej, następnie mieszankę wlać do gotującego się kompotu i mieszać energicznie, az kisiel zgęstnieje i się zagotuje.

Zachęcam do urozmaicania menu maluszka jak tylko sie da, moze dzięki temu będzie otwarty na nowe, różne smaki w przyszłości?

A owoce na pierwszy rzut to: jabłka, czarne jagody, dzika róża, gruszki, morele i maliny.


Smacznego dla naszych maluszków!



Tajska przygoda. Gaeng massaman curry.


Jak się pewnie już domyślacie, w M&S była wyprzedaż książek kucharskich, a że to mój ulubiony rodzaj książek, to kilka nabyłam. Jedną z nich jest "Flavours of Thailand" pełna przepisów jak dla mnie mocno egzotycznych, zaraz przeczytałam wszystkie. Czytało się jak ciekawą książkę - z baśniami, bo główne składniki i przyprawy kuchni tajskiej raczej rzadko lub w ogóle nie gościły w mojej kuchni do tej pory (no może z wyjątkiem sosu rybnego). Oczywiście zaraz na drugi dzień szukałam w sklepach liści limonki kaffir i galangalu - piękne nazwy,nieprawda? a jeszcze piękniejsze zapachy...





Dziś mam więc dla was potrawę kuchni tajskiej - curry wołowe massaman (a może powinnam przetłumaczyć to inaczej?)



Beef massaman curry

1 kg wołowiny, pokrojonej w dużą kostkę
2 puszki mleka kokosowego
375 ml buliony wołowego
5 owoców kardamonu, zgniecionych
1/4 łyzeczki zmielonych goździków
2 gwiazdki anyżu
1 łyżka cukru palmowego (zastąpiłam brązowym cukrem)

2 łyżki tajskiego sosu rybnego
1 łyżka koncentratu tamaryndy
2 łyżki pasty massaman curry
2 łyżeczki koncentratu tamaryndy extra
125ml bulionu wołowego extra
8 małych cebul, przekrojonych na pół
1 średni batat, grubo pokrojony
2 młode cebulki ze szczypiorem


Umieść mięso, pól mleka kokosowego, bulion, kardamon, anyż, cukier i koncentrat tamaryndy w dużym garnku i zagotuj, zmniejsz ogień i gotuj odkryty przez 1h 30min aż wołowina prawie zmięknie (ja użyłam szybkowaru i gotowałam 40 minut).

Odcedź wołowinę zachowując wywar, usuń z mięsa gwiazdki anyżu i owowce kardamonu.

Włóż pastę curry do tego samego garnka, ogrzewaj mieszając aż zacznie pachnieć
w całym domu, dodaj pozostałe mleko kokosowe, extra koncentrat tamaryndy, extra bulion, zagotuj i mieszaj przez minutę aż uzyskasz gładki sos. Dodaj wołowinę, cebulę, batata, i 250ml wywaru z gotowania wołowiny, gotuj nie przykryte około pól godziny, aż mięso i warzywa zmiekną.

Przed podaniem posyp curry posiekaną cebulką i szczypiorem, można posypać również posiekanymi, prażonymi (niesolonymi) orzeszkami ziemnymi.


Smacznego!



niedziela, 2 sierpnia 2009

Łosoś z limonką i zielona kapusta

Pojawiły się ostatnio w naszym domu, dzięki mojej siostrze, nowiuteńkie bambusowe pałeczki do jedzenia i śliczne czerwone miseczki, przypomniały nam jak na studiach w warszawie chodziliśmy do "Zielonego Świata" na wegetariańską chińszczyznę, tam właśnie nauczyliśmy się ich używać. Teraz moja druga połówka chce codziennie chińszczyznę, co nie bardzo mi przeszkadza, bo lubię ją gotować. Wczoraj zagościł na naszym stole łosoś z limonką. Przepis pochodzi z "Chinese cooking school" M&S lecz został troszkę zmodyfikowany, przede wszystkim nie zawiera przegrzebków, bo ich nie dostałam.

Łosoś z limonką



6 łyżek oleju z orzeszków ziemnych
2 małe filety z łososia bez skóry, pokrojone w kostkę
2 małe marchewki
1 łodyga selera naciowego
1 żółta papryka
4 grzyby shitake
1 ząbek czosnku
Posiekana natka pietruszki ilość wg uznania, lub kolendra
2 cebule szalotki
1 łyżeczka posiekanej skórki z limonki
Sok z 1 limonki
Szczypta suszonej papryki chilli
2 łyżki wytrawnego białego wina lub wytrawnej sherry
2 łyżki sosu sojowego

Warzywa, czosnek i grzyby pokrój w drobne paseczki. Szalotki posiekaj.
Rozgrzej część oliwy w woku, dodaj łososia i smaż ok. 3 minuty, wyjmij z woka, odłóż na bok i trzymaj go w cieple.
Do woka włóż marchewki, seler, paprykę, grzyby i czosnek i smaż 3 minuty. Dodaj pietruszkę i szalotki i wymieszaj.
Dodaj sok z limonki i skórkę, chilli, wino i sos sojowy i wymieszaj. Dodaj łososia i smaż mieszając jeszcze minutę. Serwuj natychmiast z brązowym ryżem i/lub z surówką z kapusty.

Surówka z zielonej kapusty


Ćwiartka małej zielonej kapusty

Mała marchewka
Małe jabłko
2 łyżki soku z cytryny
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
2 łyżki oleju zimno tłoczonego, rodzaj wg upodobań
Płaska łyżka mielonego siemienia lnianego
Sól, pieprz

Kapustę poszatkuj lub drobno pokrój do miski, posól, odstaw na 20 minut.
Następnie pognieć kapustę rękoma żeby puściła sok, zetrzyj na tarce o grubych oczkach marchewkę i jabłko, skrop jabłko sokiem z cytryny, dodaj natkę pietruszki, pieprz do smaku, olej, siemię lniane i wymieszaj.
Podawaj natychmiast.


Smacznego!

niedziela, 12 lipca 2009

M&S "Italian Cooking School"

Dziś potrawa kuchni włoskiej znana chyba wszystkim, ale i przepisów na sos boloński jest dużo, mozna powiedzieć - co za filozofia, podgrzać mięso mielone, dodać pomidorów i gotowe, ale ja nie wyobrażam sobie sosu bolońskego bez selera naciowego na przykład. Taki prawdziwy sos boloński jest właściwie potrawą dość złożoną, robi się go z różnych rodzajów mięsa i długo gotuje, ale dziś uproszczona wersja ze wspomnianej już książki "Italian cooking school" wydanej przez M&S, w której znaleźć można ducha włoskiej kuchni.


Spagetti Bolońskie


Oliwa z oliwek
1 cebula, drobno posiekana

2 ząbki czosnku, posiekane
1 marchewka, posiekana
1 łodyga selera naciowego, posiekana
50g pancetty (boczku) drobno pokrojonego
350g wołowego mięsa mielonego
1 puszka pomidorów posiekanych
2 łyzeczki suszonego oregano
125ml czerwonego, wytrawnego wina
2 łyżki koncentratu pomidororwego
Sól, pieprz świeżo mielony
Parmezan
Makaron spagetti, najlepiej razowy

Podgrzej troszkę oliwy na duzej patelni (ja użyłam oliwy z oliwek nie extra vergin, ponieważ podczas smażenia i tak straciłaby ona swoje cenne właściwości), dodaj cebulę i smaż około 3 minuty (aż zmięknie). Dodaj czosnek, marchew, selera i boczek i smaż kolejne 3-4 minuty aż zaczna brązowieć.
Dodaj wołowinę i smaz na duzym ogniu kolejne 3 minuty, domieszaj pomidory z puszki, oregano i wino i zagotuj. Zmniejsz ogień i duś około 45 minut. Dodaj koncentrat i dopraw sola i pieprzem.
W międzyczasie ugotuj makaron według instrukcji na opakowaniu, dodaj ugotowany makaron do sosu, wymieszaj, nałóż na talerze i podawaj posypane parmezanem.

Smacznego!



Dopajanie niemowląt


Jak już pisałam, będzie tu nie tylko o jedzeniu ale i o odżywianiu, małych i dużych :) Jakiś czas temu zajęłam się problemem dopajania niemowląt (gdy moj maluszek musiał zmienić moje mleko na formułę), wiele zostało napisane na temat karmienia piersią i łatwo doczytać że dzieci na mleku mamusi nie potrzebują dopajania nawet w upały, gorzej z informacją o potrzebach dzieci na sztucznym mleku.

Przeszłam sama poszukiwania na ten temat i wyrobiłam sobie już zdanie, którym chętnie się podzielę. Szkoda ze mało jest rzetelnej informacji na ten temat, posiłkując się internetem najszybciej można znaleźć dyskusje na forach internetowych, w których zastępy doświadczonych mam radzą mamom niedoświadczonym i w których na temat dopajania mozna przeczytać jedno - dzieci na butelce trzeba dopajać. Czasami nawet mamy podają bardzo konkretne informacje typu - dziecko karmione sztucznie powinno wypijać tyle ml ile wynosi jego jedna porcja mleka. Skąd ta wiedza w narodzie się bierze nie wiem, ale wiem do czego prowadzi.
Otóż niemowlęta karmione mieszanka mleczną również nie potrzebują dopajania, a juz na pewno nie muszą wypijać tyle ile wynosi ich porcja mleka. Ktoś kto kiedykolwiek przygotowywał mieszankę mleczną musi się zgodzić, że składa się ona głównie z wody, stąd spokojnie zaspokaja ona zapotrzebowanie na płyny niemowlęcia, niestety mamy widzą że ich pociechy nie chcą pić dużej ilości wody albo w ogóle niechcą pić wody i przekonane ze dziecko musi pic coś oprócz mleka podają herbatki ziołowe dla niemowląt, ktore dzieci piją nie dlatego że są spragnione, ale dlatego, że te herbatki są słodkie.
Nie twierdzę że dopajać nie można, można, a nawet jak niemowlę ma problemy z zaparciami to trzeba, nieprawdą jest jednak że każde dziecko na butelce musi pić, nie musi. Przykładem niech bedzie mój syn, który od okolo 2 miesięcy jest na mleczku sztucznym (niestety - ale to inny temat) i na początku odmawial picia wody, nie podawałam nic innego, i mimo rad innych mam, mały sie nie odwodnił, odkąd wprowadzam do jego diety jedzenie stałe, powoli zwiększa się jego pragnienie i z zadowoleniem obserwuję jak zaczyna lubić wodę, wypija jej coraz więcej i jestem pewna że zrobiłam dobrze.
Wiem, że czasami ziołowe herbatki są potrzebne by pomóc na trawienie proponuję jednak używac wtedy zwykłych ziół, zaparzonych i delikatnie rozrzedzonych zamiast wysoko przetworzonych herbatek dla niemowląt, słodzonych glukozą, które na marginesie popularne są w Polsce a zupełnie niedostępne w Anglii, gdzie mieszkam - a mamy tu jakoś sobie radzą i dzieci nie padają masowo z odwodnienia.
Dla tych którym mój przykład nie wystarcza chciałabym dostarczyć więcej dowodów:
- kilka artykułów w internecie tu tu i tu,
- w żadnym schemacie żywienia niemowląt nie spotkałam informacji że karmione miesznką niemowlę trzeba dopajać,
- w żadnym z poradników które posiadam ani w żadnym z czasopism dla rodziców, w rozdziałach poświęconych karmieniu butelką nie ma wzmianki o tym że dziecko trzeba dopajać,
- na żadnym sztucznym mleku nie ma napisane, że oprócz niego należy podawać niemowlęciu inne płyny.

Stąd mój apel: drogie mamy, nie wyrabiajmy u swoich pociech nawyku picia słodkich napojów od maleńkiego jeżeli nie musimy. Woda najlepiej zaspokaja pragnienie, a dzieci przyzwyczajone do słodkich smaków piją z łakomstwa a nie z pragnienia.

Z życzeniami zdrówka dla naszych pociech!

Maja



sobota, 11 lipca 2009

M&S "Chinese cooking school"

Dzisiejszy przepis pochodzi z książki "Chinese cooking school" wydanej przez M&S, którą ostatnio dostałam w prezencie bez okazji (a takie najbardziej lubię) od moich mężczyzn wraz z książką "Italian cooking school". Książki fajne. Tyle w zasadzie napisać o nich wystarczy, żadna tam skarbnica wiedzy o chińskiej czy włoskiej kuchni, tylko małe spisiki prostych i szybkich przepisów kuchni mniej lub bardziej chińskiej i włoskiej (odpowiednio). Doceniam w takich książkach to, że naprawdę zachęcają do wypróbowania tych przepisów na co dzień i są użyteczne dla ludzi nawet z małym doświadczeniem kulinarnym.
Na pierwszy ogień poszło pikantne tofu, o jakież było moje zdziwienie, gdy nie dostałam tofu w baardzo dużym tesco niedaleko którego mieszkam...


Pikantne tofu



250g tofu pokrojonego w 1cm kostkę
4 łyżki oleju z orzeszków ziemnych
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
3 ząbki czosnku, zmiażdżone
4 młode cebulki ze szczypiorem, posiekane
1 mały brokuł, podzielony na różyczki
1 marchew, pokrojona w słupki
1 żółta papryka, pokrojona w słupki
250g grzybów shiitake, posiekanych (zastąpiłam moczonymi suszonymi podgrzybkami)

Marynata:
5 łyżek wywaru warzywnego
2 łyżeczki mąki kukurydzianej
2 łyżki sosu sojowego light
1 łyżeczka cukru (zastąpiłam fruktozą)
duża szczypta płatków chilli

Składniki marynaty wymieszać w misce, dodać tofu, wymieszać i odstawić przykryte na 20 minut.
Wok lub dużą patelnię rozgrzać, wlać 2 łyżki oleju i smażyc tofu z marynatą mieszając aż bedzie złote i chrupiące, wyjąć tofu z patelni i odstawić.
Rozgrzać pozostały olej i smażyć mieszając cebulę z czosnkiem i imbirem przez pół minuty, dodać resztę warzyw oraz grzyby i smażyć mieszając przez 5 minut. Dodać tofu by je podgrzać, wymieszać i serwować z ryżem lub jak ja z surówką z białej kapusty.

Smacznego!

środa, 8 lipca 2009

No i stało się :)

Postanowiłam zacząć pisać blog, o czym? o kuchni, dlaczego? bo to moja pasja, co w tej kuchni robię? głównie poszukuję - dobrych smaków i zdrowia dla mojej rodziny, blog będzie więc o gotowaniu, takim dorosłym i takim dla dzieci bo mam kilkumiesięcznego syna, który właśnie zaczyna swoją przygodę z "dorosłym" jedzeniem, będzie też trochę o moich przemyśleniach na temat odżywiania i pewnie trochę o różnych innych rzeczach, które wpadną mi do głowy.Zacznę prostym, szybkim daniem, dobrym na lekką kolację lub sniadanie:

Biały ser z pomidorem


Duży pomidor
Pół kostki białego sera
Czerwona cebula
Oliwa z oliwek extra vergin
Ocet balsamiczny
Sól
Pieprz
Liście bazylii

Pomidora i twaróg pokrój w plastry, ułóż na talerzu ser, na nim plastry pomidora, posyp piórkami cebuli, dopraw solą i świeżo zmielonym pieprzem, posyp listkami bazylii, skrop oliwą i octem.
Można podać z chlebem, najlepiej razowym.

Smacznego!