poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Kaczka i śliwki, a jakże.






U nas jakoś jesiennie się zrobiło, zimno rano i wieczorem, dużo pada a w parku zaczynamy znajdować pomarańczowe liście na trawie. Kulinarne skutki takiej aury to tradycyjne polskie zupy królujące w mojej kuchni od tygodnia: rosół, krupnik, grochówka , ale na niedzielę musiało być coś ekstra – czyli nasza ukochana kaczka.

Wiem, powtarzam się. Jedna śliwkowa kaczka już na tym blogu jest (tutaj) ale nic na to nie poradzę, mięso kaczki jest naszym ulubionym i praktycznie jedynym, które mój mąż lubi (choć to może za mało powiedziane) z owocami. Więc kiedy przychodzi długi weekend (angielski of course) to właśnie na taką nieprzyzwoicie pyszną kaczkę mamy ochotę. Postaram się aby nastepnym razem towarzyszyły ptaszęciu inne owoce niż śliwki.



Przepis pochodzi ze wspominanej już książki „Gotuj z Oliverem” i pozostaje mi tylko przyznać że chłopak zna się na gotowaniu tego ptaszyska.

Pieczona kaczka z aromatycznym sosem śliwkowym

1 kaczka (u Jamiego i u mnie kaczka Gressingham ale myslę że może być jakakolwiek)
2 łyżeczki soli
Przyprawa 5 smaków (lub mały pęczek listków szałwii w wersji śródziemnomorskiej)
1 pomarańcza pokrojona w ćwiartki
2 marchewki, obrane i pokrojone na duże kawałki
2 cebule, obrane i pokrojone na duże kawałki
2 łodygi selera naciowego (spokojnie może być kawałek zwykłego selera), grubo pokrojone
Główka czosnku, ząbki obrane i zgniecione (u Jamiego nie obrane)


Na aromatyczny sos śliwkowy:

75g fruktozy (100g cukru w oryginale)
Pół laski cynamonu
1 gwiazdka anyżu
6 dużych dojrzałych śliwek, odpestkowanych i posiekanych
Łyeczka skórki pomarańczowej
Mała szczypta kuminu
Sól, pieprz


Nastaw piekarnik na 180 stopni C.

Natrzyj kaczkę solą i przyprawą (jeśli przyprawiasz szałwią to posiekaj ją i rozetrzyj z solą przed nacieraniem kaczki), w środek włóż cząstki pomarańczy.

W rękaw do pieczenia włóż pokrojone warzywa i czosnek, połóż na nich kaczkę i zamknij rękaw.

Piecz 2 godziny ( ja piekłam z termoobiegiem), po 2 godzinach rozetnij folię i przypiecz chwilę skórę pod grillem z obydwu stron żeby była chrupiąca.


W międzyczasie przygotuj sos (chutney):

Wsyp fruktozę do rondla, wlej odrobinę wody – tyle żeby się fruktoza rozpuściła, wrzuć anyż i cynamon i postaw na ogniu, zagotuj i gotuj chwilę aż syrop się zredukuje, jak tylko zacznie brązowieć dodaj śliwki, kumin i skórkę pomaranczową i zmniejsz ogień, mieszaj okazjonalnie, po kilku minutach śliwki puszczą sok i sos się zredukuje, zdejmij sos z ognia, dopraw solą i pieprzem i ostudź.

Gorącą kaczkę podawaj z sosem i sałatą – u mnie dodatkiem była pak choi (przepis) tym razem z dodatkiem odrobiny chilli (na zdjęciach nie ma pak choi).




Smacznego!!!

9 komentarzy:

  1. Uwielbialabym kaczke z takim sosem....
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja chwile temu zaplanowalam kaczke ze sliwkami, tyle, ze wlasnego pomyslu, zobaczymy jak wyjdzie. Twoja wyglada i zapewne smakuje wysmienicie, pozdrawiam serdecznie anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, my tez lubimy kaczke ze sliwkami - twoje obydwie kaczki narobily mi smaku. Wygladaja i brzmia tak jak lubie. Zaryzykuj moze kiedys nieobieranie czosnku a jedynie lekkie nadgniecenie - nie chce sie wymadrzac - ale moze ci sie spodobac.;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gosiu, nie ma co fantazjowac, trzeba zakasac rekawy!

    Aniu, moja taka zwykla, niedzielna ale Twoja prezentuje sie wyjatkowo rocznicowo!

    Dorota, smacznego!

    Arku, bardzo mi sie ta wersja podoba, zaraz przypominaja mi sie programy Jamiego takie w ktorych grillowal warzywa prosto z ogrodka, z ogonkami, skorkami itp, juz probowalam dodawac taki czosnek i super, tylko mam meza ktory nie uwaza na talerzu nic niejadalnego i dla niego ten czosnek obieram ;) (czego to czlowiek z milosci nie zrobi :D)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak - tak to z ta miloscia jest. Po paru latach - ja tez pogodzilem sie na przyklad z tym, ze absolutnie zawsze najlepszy kasek z absolutnie kazdego posilku znajduje sie na moim talerzu. A powod jest tylko jeden - jest to moj talerz. Co wiecej zarazlem sie ta przypadloscia...

    OdpowiedzUsuń
  6. ha ha, moj maz sie musial przyzwyczaic, ze zawsze musze sprobowac jego potrawy jak jemy gdzies w knajpie i kazde cos innego, coz podobno zwiazek to same kompromisy ;) (ale ja mu tej jednej najwiekszej kurki ktora lezala w sosie na mojej rybie nie zapomne ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha!tez bym nie darowal;)
    Dodatkowo zapraszam Cie do zabawy w dziesiatke. Szczegoly na http://eatafterreading.blogspot.com/2010/09/dziesiec.html

    OdpowiedzUsuń
  8. czemu mnie kaczka zawsze nie wychodzi,zostaje tylko kości i skóra,w pieczeniu kaczka sie wysmaża

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz! :)