Zadziwiające, jak mocno siedzą we mnie smaki z dzieciństwa, a jeszcze mocniej zadziwia mnie jak mimo wszystko dość łatwo można takie wczesne przyzwyczajenia zmienić - jeśli się chce, ale jeśli ma się dobry powód to się chce.
Zawsze lubiłam naleśniki, ale jak sobie teraz pomyślę – to te które robię teraz w ogóle nie przypominają tych które robiłam i jadłam w domu rodzinnym i choc pewnie bym zjadła tamte chętnie to wcale nie chcę do nich wracać na co dzień.
Moje naleśniki charakteryzują dwie podstawowe sprawy:
- muszą być z razowej mąki – odkąd przeszłam na mąkę razową zauważyłam że biała po prostu nie ma smaku, widać rafinacja czyści równo ze wszystkiego cennego – ze smaku też,
- muszą być smażone bez tłuszczu lub na minimalnej ilości – żeby nie były tłuste.
Oprócz tych dwu spraw bywają te moje naleśniki różne, bazowy przepis jest mniej więcej taki:
1 jajko
1 szklanka mleka lub wody
3/4 szklanka mąki razowej
Szczypta soli
Z tą mąką to w zasadzie trzeba uważać – trzeba dać jej tyle by ciasto mialo konsytencję ciasta naleśnikowego ;) (ale jak ktos nie wie jaka to jest to ja nie wytłumaczę niestety). Choć z tą konsystencją to tez ostatnio różnie bywa – robię czasami bardzo rzadkie ciasto i smażę cieniutkie i delikatne bardzo naleśniki, a czasami mam ochotę na grubsze więc ciasto robię gęstsze.
Przeważnie używam mąki orkiszowej z pełnego przemiału, czasami ze zwykłej pszenicy, jak chcę bardzo delikatne naleniki to mąkę przesiewam – czyli odsiewam największe części otrąb. Lubię też część mąki zastąpić inną, najczęściej kukurydzianą, ciecierzycową, gryczaną lub mixem bezglutenowym – jakieś 2-3 łyżki.
Naleśniki z razowej mąki są lepsze gdy ciasto chwilę postoi, jakieś 10-20 minut.
Jeśli będziemy jeść na słodko, dodaję do ciasta esencję waniliową, rzadko słodzę syropem z agawy lub fruktozą, wolę niesłodkie naleśniki i słodkie nadzienie, czasami dodaję troche kakao lub karobu i mam wtedy czekoladowe.
Mleko – kiedyś tylko krowie, teraz prawie zawsze inne – sojowe lub ryżowe, samo mleko lub pół na pół z wodą, a jak nie mam mleka to i sama woda jest ok, choć z mlekiem chyba jednak są trochę lepsze.
Smażę na patelni z powłoką nieprzywierającą - nie doczekałam się jeszcze takiej fajnej jakbym chciała, a te zwykłe wystarczają na jakiś czas, potem są lekko przypalone. Więc póki patelnia jest nowa smażę zupełnie bez tłuszczu, a jak już troszkę zaczynają przywierać to używam rozpylacza oliwy by ją delikatnie natłuscić .
Nadzienie – wszystko się nadaje, ostatnio z synkiem zajadamy się jednak naleśnikami posmarowanymi pastą tapenade z suszonych pomidorów z oregano ze sklepu, ale zdradzę rąbka tajemnicy – składa się z suszonych pomidorów w oliwie i oregano zmiksowanych na pastę – w sam raz dla wielbicieli wyraźnych smaków, polecam!
A tu nasze naleśniki tapenade:
A jak już mowa o tym co lubię to chciałam serdecznie podziękować
Arkowi z
eat after reading za zaproszenie do zabawy w lubienie i zgodnie z zasadmi poświęcę część tego postu by napisać wam co lubię – nie będzie to lista wyczerpująca a kolejność jest naprawdę przypadkowa. Niestety nie miałam czasu porządnie się zastanowić nad tym co lubię najbardziej więc będzie to taka lista rzeczy które pierwsze przychodzą mi do głowy na hasło lubię:
- kiedy mój synek jest radosny
- swojego męża bardzo lubię
- gotować, smakować i po prostu jeść
-czerwone wino i czarną czekoladę
- czytać książki w tym kucharskie oczywiście
- filmy (ale tylko te co dają do myslenia i zapadają w pamięć)
- przyrodę – rośliny
- bardzo lubię piosenki i różne inne dżwięki
- wiedzieć
- mądrych ludzi ale nie przemądrzałych
Niestety nie zaproszę do zabawy kolejnych 10 blogowiczów, nie mam czasu ostatnio za bardzo na przeglądanie blogów a te które jednak odwiedzam już dawno zostały zaproszone nawet po kilka razy.
Dziekuję za uwagę i pozdrawiam!